Zetor Zetor
170
BLOG

Strategia dla Polski - część druga - cele

Zetor Zetor Polityka Obserwuj notkę 29

„Ja nie chcę wcale byś była wielka

Pyszna królewna od morza do morza

Ja nie chcę wcale by Cię nazywano

Perłą wszechświata i wybranką Boga

Chcę tylko domu w Twoich granicach

Bez lokatorów stukających w ściany

Kiedy ktoś czasem głośniej zapyta

O sprawy które wszyscy znamy” 

Leszek Wójtowicz – w kołysance z mojego dzieciństwa

 

            Co było celem strategicznym dla Żydów uchodzących z Egiptu? Nie, nie Ziemia Obiecana. Tym celem było dobro całego narodu i każdego Żyda z osobna, przetrwanie, bezpieczeństwo, upragniona wolność. Podbój Kanaanu był tu jedynie środkiem.

            W tym duchu zamierzam tutaj pisać o celu strategicznym. Będę opisywał Polskę taką, jaka powinna być, jaka jest w moich snach. Mój sen – jak każdy sen – w rzeczywistości zakorzeniony zbytnio nie będzie. I dobrze – bo to rzeczywistość należy przykrawać do snów, a nie sny do rzeczywistości. O tym, jak sen wcielić w życie, i czy w ogóle da się to zrobić, napiszę w części trzeciej.

            Co jest wiec naszym wspólnym, strategicznym celem? Otóż wcale nie jest nim szczęście wszystkich Polaków. Bo jeśli ja i X kochamy się na zabój w pannie Y, i chociaż jedno z nas trojga nie jest wystarczająco nowoczesne, to już wiadomo, że wszyscy Polacy szczęśliwi nie będą. Wszyscy Polacy nie będą też szczęśliwi, jeśli chociaż dwaj z nich marzą o tym, by być najbardziej poczytnym polskim pisarzem. I tak ad infinitum. Szczęścia nikomu zapewnić nie można. Szczęście to marchewka na wędce, którą trzyma dosiadający nas los. Jedyny sposób na udana pogoń za powszechną szczęśliwością to zabrać ludziom marzenia, żeby nie mieli już za czym gonić.

            Nie nęci mnie tez wizja powszechnego bogactwa. Taka wizja oznacza bowiem, że facet, który siądzie na ziemi i stwierdzi, że nie robi, albo dostanie kosztem innych, albo zostanie do roboty zapędzony siłą. Abstrahując już od tego, z bogactwem jest jak ze szczęściem – Bill Gates wyliczy znacznie więcej rzeczy, na które go nie stać, niż ktokolwiek z nas, a dziewiętnastowieczny socjalista to, co jego ideologiczni potomkowie nazywają dziś życiem w skrajnej nędzy, uznałby zapewne za realizację swoich utopii.

            Podobnie jest z powszechnym bezpieczeństwem. Na samą myśl o tym, że mogłyby zaistnieć warunki, w których zamordowanie mnie przez sąsiada stałoby się niemożliwe, włos staje mi na głowie. Powszechne bezpieczeństwo – to powszechny totalitaryzm.

            Co więc jest strategicznym celem? Wolność. Sprawiedliwość. A te dwie w połączeniu dają możliwości.

            Uważam, że wolności powinno być jak najwięcej. Że każdy obywatel powinien mieć możliwość noszenia ze sobą do osiedlowego spożywczaka karabinu szturmowego. Żeby wolność tak daleko idąca, konieczna jest sprawiedliwość realna – sprawna, szybka i mająca na celu zmuszenie przestępcy zadośćuczynienia, ukaranie go i odstraszanie innych, a nie resocjalizację.

            Moim celem jest Polska w której podjąć będę mógł dowolne działania oprócz mordowania, gwałcenia, okradania i niewolenia współobywateli bez mojej zgody – i w pełni poniosę konsekwencje każdego z tych działań. Polska, w której będę mógł zawrzeć dowolna, naprawdę dowolna umowę o pracę, łącznie ze zobowiązaniem do harowanie przez 169 godzin w tygodniu. Polska, w której to ja zdecyduję, czy cena jest za wysoka, ryba zbyt zepsuta a tajniki chemii organicznej warte poznania. Polska w której będę mógł zaćpać się na śmierć – i w której nikt nie zostanie zmuszony do ponoszenia kosztów mojego zaćpania. Polska, w której państwo ściąga długi jak mafia - a o ściąganiu równego dla każdego obywatela, ryczałtowego podatku decyduje sejm, wybierany w prawdziwie demokratycznych procedurach wyborczych. Polska, w której mogę odłożyć sobie pieniądze na starość – albo przegrać je w karty i na starość umrzeć z głodu. Polska, w której mogę wybrać dla siebie eutanazje, ale nie mogę wybrać dla kogoś aborcji. Polska, w której zdecyduję o czym będą uczyć się moje dzieci, ale nigdy o tym, czego uczyć się będą cudze. Polska, z której będę mógł w każdej chwili wyjechać, a jej obywatelstwa się zrzec. Polska, której konstytucja i zasady fundacyjne nie będą podlegać głosowaniu. Polska, której prawo będą znać i rozumieć wszyscy ludzie piśmienni i pełnosprawni umysłowo. Polska, w której uratować cenny moim zdaniem zabytek przed zniszczeniem będę mógł w każdej chwili – drogą kupna. Polska, w której za moje pieniądze nie będzie się organizować absolutnie niczego, co nie leży w interesie KAŻDEGO obywatela.

            Słowem Polska, w której życiem, wolnością, godnością i własnością pełnoletniego Zetora będzie dysponował tylko i wyłącznie Zetor. Polska, w której Zetor będzie mógł to życie uczynić feerią supernowych szczęścia, wolność i godność zachować  a własność pomnożyć.  I w której Zetor będzie mógł, jednym podpisem na umowie w obecności świadków i w stanie pełnej świadomości czynu i jego konsekwencji – tego życia, wolności, godności i własności się zbyć. Chcę Polski, która dopilnuje, żeby bez tej umowy nikt nie pozbawił Zetora żadnej z tych rzeczy – i chcę tez Polski, która taką umowę, raz podpisaną, bezlitośnie wyegzekwuje, pozbawiając Zetora wszystkiego, czego w umowie się zrzekł.

            Ponieważ wierzę w prawa naturalne, przynależne każdej istocie rozumnej, chciałbym także, aby Polska ta uznawała prawa nie tylko swoich obywateli, ale także wszystkich innych istot rozumnych – przynajmniej póki nie złamią one Jej prawa albo póki nie dojdzie do zagrożenia egzystencji Polski w opisanym tu kształcie.

            Takiej Polski chcę.

            A czy ma być to Polska pół, czy też całkiem demokratyczna, czy ma mieć armie, czy też specjalistów od wkładania kwiatów albo i czego innego w lufy czołgów, o tym już będzie w części środki.

Zetor
O mnie Zetor

Twórca - raz na miesiąc, leniwy do imentu. Libertarianin - tyle wolności ile można tyle atlantyckiego imperializmu żeby zlikwidować jeszcze gorsze państwa. Amerykanin - i do tego nacjonalista! Przykład na to jak można nim zostać nie mając obywatelstwa i nigdy nie ruszając się z Europy. Transhumanista - religia taka, popularna szczególnie w Dolinie Krzemowej; głosi ze przy tym tempie postępu technicznego ludzie zaczną niedługo posiadać cechy boskie, a przynajmniej nadludzkie, takie jak dodatkowe zmysły czy nieśmiertelność, i z tego każdy już sobie sam wyciąga wnioski. Można sobie wierzyć, znajdować w tym pociechę, czuć się wyjątkowym i w imię tego tworzyć i zabijać, jak w przypadku każdej innej religii. GG: 7211588 - nabluzgaj mi w cztery oczy ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka