Zetor Zetor
80
BLOG

Strategi dla Polski - część pierwsza - "Co mamy"?

Zetor Zetor Polityka Obserwuj notkę 23
          Generalnie rzecz ujmując – mamy wszystko. Trzydzieści osiem milionów ludzi, z których każdy w odpowiednich warunkach może nie tylko dorównać, ale bez specjalnego wysiłku przegonić statystycznych Niemców czy Amerykanów w absolutnie każdej dziedzinie poza wcinaniem hamburgerów na czas. Ale to w odpowiednich warunkach. A jakie mamy warunki?

            Ano takie, że z tych trzydziestu ośmiu milionów ludzi Ojczyzna ma pożytku mało albo wcale. Nie z ich winy. Z winy uwarunkowań systemowych, które Polaków deprawują, zwodzą i ograniczają, tak jak deprawowałyby, zwodziły i ograniczały każdy naród pod słońcem.

            Mamy opresyjny i niewydajny system gospodarczy, zniechęcający ludzi do zachowań twórczych i kreatywnych, generujący miliony żyjących na cudzy koszt bezrobotnych, fałszywych rencistów czy pracowników nierentownych branż, których płace są de facto zamaskowanymi zasiłkami. Mamy sektor państwowy, będący z założenia żerowiskiem dla aktualnie rządzącej ekipy. Mamy horrendalnie wysokie podatki i państwo, traktujące Polskę jak swój folwark, a nas jak swoich pańszczyźnianych – czego dowodem jest przypadający w lecie dzień wolności podatkowej. Mamy uznaniowość urzędników – główną przyczynę korupcji i powód wielu ludzkich tragedii. Mamy całe klasy ludzi objętych niczym nie uzasadnionymi przywilejami. Każdemu przedsiębiorstwu grozi sparaliżowanie działalności przez jedną z kilkudziesięciu powołanych do śledzenia go instytucji, których inspekcje nie podlegają żadnym rozsądnym ograniczeniom czasowym. Ekonomię nierzadko traktuje się jako narzędzie inżynierii społecznej. W Rankingu Wolności Gospodarczej Heritage Foundation zajmujemy osiemdziesiąte trzecie miejsce na sto pięćdziesiąt siedem krajów, plasując się za Kenią, Namibią czy Belize. Nic dziwnego, skoro nie jesteśmy w stanie spełnić czterdziestu procent ze stawianych przez ten uznany think tank, niezbyt wyśrubowanych wymagań.

            Mamy armię – od przyszłego roku armie zawodową, liczącą sto dwadzieścia tysięcy żołnierzy, łącznie z lotnictwem i marynarką wojenną, plus trzydzieści tysięcy rezerwy. Zakładając, że ci wszyscy ludzie, postawieni zostaną na czas w gotowości, że każdy z nich służyć będzie w piechocie, że nie pozostawimy sobie rezerw i poślemy na front każdego łącznie z szefem sztabu – armia taka obsadzić może sto osiemdziesiąt kilometrów granicy. Granica z Rosją ma dwieście dziesięć kilometrów. Granica z Białorusią jest sporo dłuższa, a założenie, ze Hitler nie będzie atakował przez Belgię okazało się błędem, więc długość naszych granic z Litwą, Ukrainą i naszego wybrzeża też  wypadałoby uwzględnić. Nasza armia nie posiada też broni masowego rażenia – w związku z tym nie jesteśmy w stanie w żaden sposób odstraszać potencjalnych agresorów i musimy tutaj polegać na USA i Wielkiej Brytanii (???) – bo przecież nie na Drugim Mocarstwie Atomowym. Marynarka Wojenna RP wkracza właśnie w najbardziej ekscytującą, końcową fazę operacji „Gwiezdna Flota”, co polega na maksymalnym zbliżaniu się jej składu do składu marsjańskich rdzawych pustyń. Polskie F-16, samoloty nienajnowocześniejsze i nie projektowane z myślą o wywalczeniu przewagi powietrznej, stoją uziemione z powodu braku części zamiennych (wcześniej – wykwalifikowanej obsługi, która po wykształceniu się za państwowe pieniądze przeszła w dużej części do płacącego trzy razy lepiej sektora cywilnego). Problem z flotą śmigłowcową staje się aż nadto widoczny. Na wysokim poziomie stoją jedynie siły specjalne, odpowiednio wyekwipowane są jedynie siły pancerne – pierwsza ofiara w warunkach air inferiority. O espirit de corps naszej kadry oficerskiej chodzą słuchy wprost przerażające. Naszych wywiadowców albo szkolono w Moskwie, albo dopiero się szkoli.

            Prawa jest w Polsce tak wiele, ze po prostu musi być ono fikcją. Paragraf znajdzie się u nas na każdego, ale prawdziwi bandyci cieszą się wolnością. Wizje prawa zrozumiałego dla każdego obywatela, tudzież rojenia o tym, ze sprawiedliwy człowiek prawa studiować nie będzie zmuszony, bo wystarczy mu sumienie, wywołują śmiech przez łzy. Za oderwanie rąk od kierownicy roweru policjant może nam odebrać średnia tygodniówkę, zabójstwo z broni palnej jest czymś gatunkowo innym od zabójstwa nożem. Człowiek, który zabija bandytę, idzie u nas do więzienia. Człowiek, który ośmieli się posiadać broń bez zezwolenia uznaniowo orzekającego urzędnika – idzie do więzienia. Człowiek, który kazał strzelać do ludzi – jeździ na wakacje do Egiptu. Adwokatem może zostać tylko ktoś, kogo inni adwokaci znają i lubią. Sędzią może pozostać przestępca, że o zwykłej szuji nie wspomnę.

            Do parlamentu Polski może wejść ktoś, kto dostał tysiąc głosów – wystarczy, by startował z odpowiedniej listy. Partie będące u władzy przyznają sobie samym dotacje kosztem konkurencji i podatnika. Parlament może uchwalić wszystko, także Ustawy Norymberskie, o ile tylko poparłoby je trzy czwarte posłów. Parlament ma dwie Izby, z których jedna spełnia dwie funkcje – opóźnia proces legislacyjny, niczego do niego nie wnosząc, i szczyci się rzymską nazwą. Kilkutysięczne miasteczka mają w Polsce tylu radnych, co w USA kilkadziesiąt razy większe metropolie – i w przeciwieństwie do amerykańskich, radni ci nie pracują za darmo.

            Polska dyplomacja to albo absolwenci uczelni moskiewskich, albo ludzie pokroju Bronisława Geremka, albo ludzie pokroju Anny Fotygi.

            Polski system ubezpieczeń społecznych razem z obsługą naszego długu zagranicznego to połowa naszego budżetu. Jeśli nie więcej.

            Polska szkoła – cóż. Rozszerzona matura z języka ojczystego polega na udowodnieniu, ze uczeń nie jest idiotą. Przesąd o zaletach wykształcenia ogólnego doprowadza do sytuacji zaiste paranoicznych, odciąga młodych ludzi od nauki rzeczy przydatnych w ich przyszłym życiu zawodowym i napycha im głowy żałosną ćwierćwiedzą, jeśli nie całkiem ich dezinformuje. Na szczególną uwagę zasługuje fakt zupełnego zaniedbania przedmiotów humanistycznych i całkowicie błędnej strategii ich nauczania. Obrazu dopełni rzut oka na pozycje polskich uczelni w światowych rankingach i krótka rozmowa z uczniem zawodówki, a choćby i liceum. W celu zaoszczędzenia czasu zalecam przeprowadzić ją w lingua franca.

            Infrastruktura jaka jest, każdy widzi. I czy warto utrzymywać PKP z pieniędzy podatnika. Kto czytał Jareckiego, wie także, jak wygląda nasza scena polityczna.

            W polityce międzynarodowej mamy gwałtowne osłabienie wojsk USA i Wielkiej Brytanii – oraz ziejący rozdźwięk w NATO. Mamy militarną i energetyczną ofensywę Rosji, wzrost na razie neutralnych względem nas, ale wywodzących się z poza grona naszych tradycyjnych sojuszników Chin, i współpracujących z nami militarnie Indii, wahających się, przynajmniej wojskowo, między Rosją a USA (i w konsekwencji osią jego sojuszników, w tym Polską i Izraelem). Mamy pewność, że Bliski Wschód i Horn of Africa będą niestabilne przez kolejną dekadę – i że angażować będą siły USA. Na końcu mamy UE, która już w tej chwili tworzy 80% wprowadzanych w Polsce praw, rozważa horrendalny pakiet interwencjonistyczny w wysokości dwóch tysięcy miliardów euro i zasadniczo sypie się gospodarczo, dążąc jednocześnie do likwidacji demokracji i niepodległości państw członków. Dodajmy do tego promowanie ideologicznych szaleństw w rodzaju ekologizmu, feminizmu, paternalizmu państwowego i postawy multi-kulti. Państwa naszego regionu mniej lub bardziej (raczej bardziej) ku podporządkowaniu się takiej UE dryfują. Ukraina stoi w biedzie, rozdarta wewnętrznie. Mówimy Białoruś, myślimy o ZBiR-ze. To jest ocean, na którego burzących się powoli wodach dziurawy ORP „RP” wciąż się unosi.

            Tyle o naszym państwie. Ale pracować będziemy też z ludźmi. Co do których jestem pewien, ze dałoby się ich „w aniołów przerobić”. Ale na razie, po zaborach, Piłsudczyźnie, Niemcu i jego czystce, Komunie i jej czystce, dziewiętnastu latach rzeczywistości okrągłostołowej – czyli po ponad dwustu latach warunków niesprzyjających rozwojowi ludzi przez duże „L”, nasi rodacy są jacy są.

            W moim pięćdziesięciotysięcznym, średniozamożnym, jak cholera statystycznym mieście, żyją sobie wkraczający w dorosłość ludzie – i tak się składa, ze wielu z nich dobrze znam. Są to ludzie raczej z górnej i najwyższej półki – ale spojrzymy i w jądro ciemności.

            W moim mieście działa sobie klub brazylijskiego ju-jitsu „Łamator”- jeden z lepszych w Polsce, zaproszenie mistrza świata na seminarium nie jest dla nas problemem. Na treningi może przyjść każdy – przychodzi górą pięćdziesiąt osób. Pomimo tego, że roczne szkolenie, choć niewymagające, zasadniczo ustawia w zakresie samoobrony o kilka klas wyżej od zwykłego śmiertelnika.

            W moim mieście działa też klub air soft gun – sportu będącego całkiem realistyczną imitacją wojny, skoro strzelają się z nami komandosi i antyterroryści. Konieczny ekwipunek kosztuje czterysta złotych, amunicja wystarczająca na kilkanaście godzin zabawy – dychę. Ostatnio grało nas pięciu.

            Ludzie – choć oceniający rzeczywistość bardzo źle – niesamowicie przywiązani są do status quo. Hasła „Polska to nie Ameryka” i „tak pisze w podręczniku” są popularne w stopniu wprost przerażającym.

            90 % ludzi w wieku osiemnastu lat nie posługuje się angielskim wystarczająco dobrze, by przeczytać w nim coś w gazecie. Nie wspominając o książce. Nie wspominając o drugim języku obcym – wyjąwszy związanych z Reichem.

            Pięciu na sześciu ludzi, mając w perspektywie potencjalnie koszący sprawdzian z fizyki, idzie na dwugodzinne seminarium antyalkoholowe, merytorycznie i pod każdym względem żałosne. Dotyczy to także największych garusów i tych, którzy sprawdzian oblali. Klasa ma profil mat-fiz.

            Znaczna część, jeśli nie większość moich znajomych – mówimy tu o ludziach znacząco wybijających się ponad średnią – na pytanie o kierunek studiów odpowiada „jakieś techniczne”. Żyć z własnego interesu nie chce nikt, kto firmy nie odziedziczy, a i tu nie zawsze. Myśl o tym, że można zwyczajnie nie pójść na studia i pozostać pełnowartościowym człowiekiem nie mieści się prawie w niczyjej głowie. Magister marketingu i zarządzania, choć pogardzany, jest magistrem.

            Marihuana staje się normą społeczną, powszechnie tolerowana a akceptowaną szczególnie przez doły i elity.

            O bijatykę względnie łatwo, o ustawkę czy solówkę – trudniej. Najłatwiej dostać od siedmiu naraz. Pojęcie honoru w prostym ludzie zdaje się zanikać – co mnie osobiście dziwi.

            Wielu ludzi popełnia błędy, posługując się własnym językiem – prawie każdy ma problem ze zwięzłym i przejrzystym wyrażaniem swoich myśli na piśmie. Chrześcijanie są silni ale jest ich może dziesięć procent (w lepszych kręgach większość w niedzielę w kościele jest, ale często tylko tę godzinę jest w Kościele). Postawę reszty można opisać jako tradycjonalizm albo zanieczyszczony zabobonem, agnostycyzm. Ludzie w ogromnej większości nie mają spójnych światopoglądów, ba, poglądów w ogóle. Nie dałbym głowy za to, ze co czwarta osoba w moim wieku czyta co miesiąc książkę-nielekturę.

            Mam ponure wrażenie, że ostatnimi czasy pogorszył się smak Warki.

            To jest krajobraz, w którym przyjdzie działać reformatorom, jeśli tacy się znajdą.

Zetor
O mnie Zetor

Twórca - raz na miesiąc, leniwy do imentu. Libertarianin - tyle wolności ile można tyle atlantyckiego imperializmu żeby zlikwidować jeszcze gorsze państwa. Amerykanin - i do tego nacjonalista! Przykład na to jak można nim zostać nie mając obywatelstwa i nigdy nie ruszając się z Europy. Transhumanista - religia taka, popularna szczególnie w Dolinie Krzemowej; głosi ze przy tym tempie postępu technicznego ludzie zaczną niedługo posiadać cechy boskie, a przynajmniej nadludzkie, takie jak dodatkowe zmysły czy nieśmiertelność, i z tego każdy już sobie sam wyciąga wnioski. Można sobie wierzyć, znajdować w tym pociechę, czuć się wyjątkowym i w imię tego tworzyć i zabijać, jak w przypadku każdej innej religii. GG: 7211588 - nabluzgaj mi w cztery oczy ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka