Zetor Zetor
139
BLOG

Dlaczego McCain przegrał? I kiedy?

Zetor Zetor Polityka Obserwuj notkę 4

            Bo McCain nie przegrał wczoraj. Wielkie wojny rzadko wygrywa się dopiero w stolicy wroga. Wynik wojny zazwyczaj staje się oczywisty trochę wcześniej, a jeszcze wcześniej ma miejsce wydarzenie będące punktem zwrotnym. Przykład – Japonia skapitulowała po Hiroszimie, ale jej klęska była oczywista znacznie wcześniej. Punktem zwrotnym było Midway, po walkach o Mariany nie można już było mieć złudzeń. Chociaż znajdą się tacy, co stwierdzą, że wynik wojny był oczywisty od samego początku. Bo relacja produkcji stali, węgla itd. Z czym ja się nie zgodzę, bo Wietnam Północny nawet z pomocą ZSRR też nie bardzo wyglądał w statystykach.

            Odrzucam więc tezę, że McCain od początku był skazany na porażkę. Zdecydowanie. Bo co Demokraci sprzedawali? Albo sukę Clinton, albo gogusia Edwardsa, na którego w międzyczasie znalazł się hak, albo Wybrańca, na którego największym hakiem jest jego własny program i poglądy.

            Odrzucam też tezę, że wybór running mate pogrzebał kampanię. Owszem, o polityce zagranicznej wiedziała mniej niż ja. Owszem, prawie jej nie znał jak wszyscy, a jak ja już poznali, to pierwsze wrażenie znacznie przybladło. Owszem, osoba o tak niskich kwalifikacjach na stanowisku wice, i to przy sędziwym bądź co bądź prezydencie, przyprawiałaby mnie o naprzemienne fale drżenia i mdłości. Ale to były wybory rekordowej frekwencji i trzeba było jakoś wyciągnąć z domów tych wszystkich ludzi, którzy wierzą, że biliardy wyrzucone na realizację interesów Izraela Pan zwróci im z procentem.

            Śledziłem kampanię dosyć uważnie i już od grudnia, i jako że socjotechnika itp. trochę mnie bawią, układałem kandydatom strategie domowej roboty, obmyślałem chwyty i sposoby eksploatacji pewnych faktów i tak dalej. Może za cztery lata skrzyknę się z paru mi podobnymi i spróbujemy zbliżyć się do perfekcji klipu Obama Girl albo filmiku, który ukazywał Clinton jako Wielkiego Brata.

            I tak się bawiąc, stwierdziłem, że u przeciwnika brak słabych punktów. Że żeby zaatakować, trzeba by zacząć kłócić się o poważne kwestie programowe – rzeczy znacznie mniej lotne niż kwestia sukienek Palin. Że nie można grać z kontry, że konieczne jest przejecie inicjatywy – rzecz z definicji wymagająca więcej wysiłku, inwencji i … pieniędzy, a tu z konkurencją nie można się było równać.

            I wtedy nadszedł kryzys finansowy. I bailout. I pozycja McCaina osłabła. Jednakże mylą się ci, którzy tę sytuację winią za porażkę. Bo to była jedyna szansa, żeby wygrać z kontry. I do tego tanio, bo zamiast reklamówek wystarczyło robić konferencje prasowe.

            McCain, jak wszyscy wiemy, poparł złodziejski bailout. Bailout, który na początku nie miał poparcia ludzi, którzy, nieoświeceni, nie rozumieli konieczności płacenia z własnych kieszeni za błędy innych, tudzież dalszego psucia gospodarki interwencjonizmem. Nie wiem, czy zrobił to z oportunizmu, czy dlatego, ze ma takie poglądy. Obstawiałbym to drugie, bo życiorys tego człowieka dowodzi, że kim jak kim, ale oportunistą nie jest. Ale to nieistotne. Istotne jest to, ze postąpił źle. Poparł rzecz zła dla swojego kraju, poparł kradzież ponad dwóch tysięcy dolarów na każdym Amerykaninie. I przy okazji nie wykorzystał oczywistej i świetnej szansy.

            Trzeba było wyjść do ludzi i powiedzieć im – każą wam kupić za gruby szmal świstki bez pokrycia. Długi, których nikt nigdy nie spłaci. Joe the Plumber i samotna matka zapłacą za premie dla mismenedżerów, i to nie tylko amerykańskich. Tego chce establishment, tego chce Waszyngton, tego chce Obama. Ale ja, John „Straight Talk” McCain,  chcę tego, co wy (tu machamy sondażem). Obama to stara polityka, ja chcę z tym skończyć, ja chcę zmiany.

            Przypominam, że McCain przejął inicjatywę, zawieszając kampanię. Przypominam, że nie był sam, bo Kongres głosował przeciw i tylko pod presją dwóch partii, dwóch kandydatów, różnorakich lobbies i zapewne mniej legalnych środków perswazji zmienił zdanie. Przypominam, że powyższe brzmi prosto i zrozumiale nawet dla przeciętnego wyborcy – gadki, które serwował mainstream, udowadniając, że ekonomiczne dwa plus dwa nie równa się cztery, były dużo trudniejsze do przełknięcia.

            McCain przegrał, bo zrobił gigantycznego flip flopa – zamiast straight talk, mavericka, który potrafił stanąć przeciw establishmentowi, wreszcie gospodarczego liberalizmu, którego od kandydata GOP kraj ma prawo wymagać – był wspólny stół w cieniu Obamy i ręka wzniesiona do głosowania, a tak naprawdę na cudza kasę.

            I chociaż w końcu udało się przekonać ludzi, że obaj kandydaci zrobili dobrze – szansa się zmyła. Dlatego właśnie McCain przegrał. I gdyby stawką nie był los Ameryki, skończyłbym teraz słowami „i dobrze mu tak”.

Zetor
O mnie Zetor

Twórca - raz na miesiąc, leniwy do imentu. Libertarianin - tyle wolności ile można tyle atlantyckiego imperializmu żeby zlikwidować jeszcze gorsze państwa. Amerykanin - i do tego nacjonalista! Przykład na to jak można nim zostać nie mając obywatelstwa i nigdy nie ruszając się z Europy. Transhumanista - religia taka, popularna szczególnie w Dolinie Krzemowej; głosi ze przy tym tempie postępu technicznego ludzie zaczną niedługo posiadać cechy boskie, a przynajmniej nadludzkie, takie jak dodatkowe zmysły czy nieśmiertelność, i z tego każdy już sobie sam wyciąga wnioski. Można sobie wierzyć, znajdować w tym pociechę, czuć się wyjątkowym i w imię tego tworzyć i zabijać, jak w przypadku każdej innej religii. GG: 7211588 - nabluzgaj mi w cztery oczy ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka